wtorek, 13 września 2016

Trzynastego...

Niby nie piątek... A jednak! Nie jestem przesądna i rano naprawdę nic nie zapowiadało, że to będzie zły dzień. Zły? W sumie nie ale irytujący maksymalnie!
Do południa ogarniam - chłopaki poszli do szkoły, nawet o niczym nie zapomnieli. Uznałam, że idąc po Miśka do szkoły zrobię zakupy. Market obskakuję bez większych niespodzianek, zwijam Miśka ze szkoły i wracamy do domu.
Późno, więc tempo wzrasta: karmię Bąbla i zabieram się za obiad. Mięcho z marketu myję, kroję i na patelnię... Bąbel się drze w leżaku, zabieram go do krzesełka w kuchni - bawi się a ja robię surówkę. Misiek nie chce odrabiać lekcji, zamiast tego łazi i rozrzuca swoje rzeczy gdzie popadnie. Patrzę na zegarek - po 14-tej... Trucha powinien wrócić godzinę temu. Dzwonię. Jest u kolegi i zapomniał zadzwonić! Myślę, że uduszę go później... Ktoś puka. Sąsiadka pyta o cośtam z lekcji u Miśka. Chcę jej pokazać zeszyt. W tym burdelu nie moge znaleźć. Denerwuję się. Pokazałam. Poszła. Klnę pod nosem bo znów trafiła jak mam bajzel... Wrzeszczę na Miśka, niech zbiera co swoje i za lekcje się bierze. Coś śmierdzi! Nie spalenizna... Noż kuźwa padliną czuć!!!
I nie bedzie mięsa na obiad... Chyba podpsuło się, gdy je wiozłam w tym gorącu dziś pod wózkiem... Bąbel już nie chce się bawić sam w krzesełku, zabieram go. Ma kupę. Odparzył się. Co ze mnie za matka?! Marudzi. Godzinę go usypiam. Śpi.
Na szybko obmyślam zastępczy obiad. Ziemniaki, surówka i sos z paczki. No perfekcyjna pani domu!!! Obierając ziemniaki w pośpiechu urżnęłam sobie paznokcia aż do opuszka. Szlag!!! Nigdy nie urosną jak je tak będę traktować! Wstawiam ziemniaki, Bąbel już nie śpi, Misiek nie robi lekcji. Wraca Trucha - nie mam siły nawet go opierdolić porządnie...
Mieszam surówkę, rozpieprzam po podłodze... Idę po mopa, wyzywam, że kosz na pranie ma wnętrze i nie rzucamy ciuchów po całej łazience. Wlewam wodę do wiadra, zmywam w kuchni pozostałości po surówce... W wiadrze coś pływa... Wyjmuję. Nie wierzę. Bokserki męża! Postanawiam go zabić jak wróci. On też nie trafia praniem do kosza...
Niech ten dzień się skończy!